Popiszemy?

kontakt@alaantkoweblw.pl

 

03 maja 2019

Czy nie lepiej jechać na urlop bez dzieci?

Po prostu trzeba zaakceptować to, co wnerwia w urlopach z dziećmi i już. No co? Nie oburzaj się, że piszę, że w dzieciach coś wnerwia. Słodkie są, wiadomo i kocham nad życie, ale nie rzucę pierwsza kamieniem, jako ta, którą dziecko nigdy nie wnerwiło, heloł. A Ty?

Nareszcie nadszedł TEN dzień.

Miesiące przygotowań, tydzień pakowania, solidne reisefieber, kilkanaście rzeczy zapomnianych (ale wiesz, że leżą na szafce w przedpokoju na wierzchu, byś nie zapomniała zabrać) i jest! Jest i on! Wymarzony, wyczekiwany urlop. Zamykasz na chwilę oczy, by w myślach wyciągnąć się na ciepłej plaży i łapać promienie endorfin, widzisz dłonie partnera na swoich ramionach romantycznie wmasowujące olejek w Twoją skórę, szum morza nastraja relaksacyjnie, mruczysz z zadowolenia…

„Mamooooo, Tolka śmierdzi, kupsko zrobiła w pieluchę, a ja chcę siku, oooooo co to? A meduzy gryzą? Kupimy loda? Albo kukurydzę, ten pan ma kukurydzę, ale Tola śmierdzi, siku chcę…”

…………………………………………………………………..

Dobrze. Wiem. To urlop z dziećmi, też będzie fajnie, bo przecież urlop to urlop, co nie? Z definicji zakłada relaks i odpoczynek. Muszę tylko do tego odpowiednio podejść. Czyli jak? Oprę to na jednym słowie.

Akceptacja.

Po prostu trzeba zaakceptować to,

co wnerwia w urlopach z dziećmi i już.

No co? Nie oburzaj się, że piszę, że w dzieciach coś wnerwia. Słodkie są, wiadomo i kocham nad życie, ale nie rzucę pierwsza kamieniem, jako ta, którą dziecko nigdy nie wnerwiło, heloł. A Ty?

Wracając… Pogodzę się z pewnymi stałymi urlopu z dziećmi. Bo wiem, że:

Urlop nie oznacza, iż się wyśpię.

Będziemy wstawać bladym świtem. Ba! Nawet wcześniej niż na co dzień. W słowniku dzieci, urlop bowiem oznacza wstawanie przed słońcem i zasypianie, gdy księżyc w rozkwicie. Staropolska prawda, że dzieci nie śpią, one się ładują, podczas wakacji nabiera głębi.

Będę stałą klientką automatów

z glutami, kulkami, jajkami, dinozaurami rosnącymi w wodzie, gniotkami i co tylko wymyślą na ten rok producenci, którzy nienawidzą rodziców. Przy każdym z nich spędzę sporo czasu, bo każdy wymaga obejrzenia, odszukania upragnionego egzemplarza (który na bank nie wypadnie), obszernych wyjaśnień (w myśl zasady RB i Montessori), dlaczego nie kupimy 598 gniotka tylko dlatego, że ma kolor błękitnej laguny, a w efekcie kupienia go, bo… tak prościej i jest urlop (ale nie poddawaj się, przed Tobą wiele innych automatów, a trening czyni mistrza).

Muszę pokochać piasek nie tylko na plaży.

Znajdę go wszędzie i będzie on przyjacielem moich dzieci w ich ubraniach, zabawkach, pupach, paznokciach, włosach… po prostu pokocham go jak kolejnego członka rodziny z pełnymi prawami do bytowania. Ale skąd… wiadomo, że nie spocznę w walce z nim. Niemniej jednak już pogodziłam się z przegraną. Do kolejnego urlopu go się pozbędę.

Na plażę będziemy szli obładowani jak osły.

Oczywiście, że przy tym wystylizuję się na zrelaksowaną urlopowiczkę w zwiewnej sukience, z której subtelnie wystaje ramiączko od kostiumu, w klapeczkach z perełkami, kapeluszu słomkowym z wielkim rondem i … z torbą plażową, w której zmieściłam tylko okulary. W innych siatach niesiemy foremki, łopatę, wiaderko, plastikowy młyn wodny, sitko, wędkę na ryby, dmuchanego delfina, piłkę (sztuk 3), koc, przekąski, wodę, kremy z filtrem, leżaczek, namiot, 4 paczki chusteczek mokrych… No jasne, że wszystko jest niezbędne! Po drodze dokupimy grabki. Trzecie.

Nie ma mowy o plażingu.

Będziemy budować zamki z piasku, kopać doły, zakopywać dzieci, by natychmiast je odkopać, stać godzinami w wodzie po kostki, pilnować maluchy, by nie jadły piachu, dbać o komfort plażowych sąsiadów, by dzieci nie wyjadły im czipsów, wymyślać zabawy, zakładać czapeczkę, ściągać czapeczkę, smarować kremem, wrażliwym myć stale ręce z piasku… i nienawidzić sprzedawców lodów, kawy mrożonej i popcornu, którzy budzą nam maluchy, gdy tylko te zasną, a my posadzimy tyłki na kocu.

Urlop z dziećmi to inny lewel relaksu, ale uwielbiamy go.

Pewnie, że czasem marzymy o bezrefleksyjnym plażingu z drinkiem w dłoni, ale zaraz z tych marzeń wyrywa nas tęsknota za dziećmi. Cóż… widać, tymczasem, jesteśmy zaprogramowane na pałanie miłością do piasku w pupach, glutów z automatów, wielbłądzich wypraw na plażę i machania łopatą. Ba, jak się dobrze z partnerem zorganizujemy, to i drzemkę da się machnąć w kąciku namiotu;)

Patronem wpisu jest

Hotel Przyjazny Rodzinom i BLW:

Udostępnij wpis

Smakowało? Nie smakowało? Wyszło? Nie wyszło? A może chcesz napisać na inny temat? Podziel się słowem komentarza i zdjeciem.

Komentarze (0)

Dodaj komentarz
Newsletter obrazek