Wszystko zaczęło się, gdy urodziłam Zuzię, a było to prawie 6 lat temu, w grudniu 2016 roku. Trudna ciąża, jeszcze gorszy poród, a potem połóg i sporo stresu o dziecko z komplikacjami po szczepieniach… Gdzie w tym wszystkim ja? A no nigdzie. Zajęłam się opieką nad malutką Zuzią, w tle oczywiście 3,5 letnia Alicja, która również potrzebowała uwagi. Mój wygląd po ciąży nie dawał mi powodów do niepokoju. Po pierwszej ciąży szybko wróciłam do formy, zresztą w drugiej również prawie nie przytyłam, więc ciało szybko się zregenerowało. Wszystko poza… brzuchem.
Wtedy znałam już pojęcie ‘’ rozejścia mięśnia prostego brzucha / rozejścia kresy białej” i zaczęłam od razu działać. Jeszcze w połogu wybrałam się do fizjoterapeuty uroginekologicznego, by ocenił co powinnam robić, by wrócić do formy sprzed ciąży. To bardzo ważne, by taką wizytę odbyć choć raz kontrolnie. Mięśnie dna miednicy są w końcu potrzebne nam drogie dziewczyny do końca życia – no chyba, że wolicie popuszczać mocz co jakiś czas przy kichnięciu 😉 Dobra, bez żartów! Poszłam do fizjo, bo chciałam pokazać mój brzuch, który nie wyglądał tak jak po pierwszym porodzie. Okazało się, że mam spore rozejście mięśni prostych i muszę wykonywać ćwiczenia (np. oddechowe) by go ‘’domknąć”. Ale wiecie… niemowlę na stanie, przedszkolak obok, praca, obowiązki, dlatego bywało z tym różne. Z czasem zaczęłam przyzwyczajać się do mojego nowego brzucha, który żył własnym życiem. W dodatku okazało się, że mam przepuklinę i to zaczęło mnie niepokoić.
Lubię stroje jednoczęściowe, bo można dużo ukryć, ale lubię też dwuczęściowe:)
Gdy Zuzia skończyła rok stwierdziłam, że jestem gotowa, by wziąć się za siebie. Znalazłam chirurga w Poznaniu, z bardzo znanej kliniki i udałam się na konsultację na NFZ, bo i tak ten lekarz przyjmował. To nie była miła wizyta… „Przepuklina i rozejście – jak pani chce tak chodzić? To trzeba zoperować!”. Kiedy, usłyszałam o ingerencji chirurgicznej obleciał mnie strach i podziękowałam za rozmowę. Z czasem więcej ćwiczyłam, zaczęłam dbać o kondycję i sprawność, ale mój brzuch wyglądał strasznie (przynajmniej dla mnie, a to ja widziałam go rano i wieczorem rozbierając się przy lustrze). Co z tego, że schudnę, że będę lepiej wyglądać, skoro połowa ćwiczeń jest zakazana, jeśli ma się rozejście mięśni brzucha i sporą przepuklinę pępkową.
Gdy Zuzka skończyła 3 lata znów zaczęłam myśleć o operacji. Zaczęłam szukać lekarza, któremu mogłabym zaufać i wybrałam świadomie kobietę. Tak z przekonania, że kobieta kobietę zawsze lepiej zrozumie. Zapisałam się do pani doktor z Poznania, czekałam na wizytę prawie pół roku. A kiedy w końcu nadeszła, do dziś wspominam to bardzo, bardzo źle. Pani Doktor kazała mi się rozebrać i patrząc pogardliwie na moje ciało po 2 porodach rzekła: ‘’Uhmm, taki ładny uśmiech i zęby, no ale ten brzuch i piersi, no to musi pani sobie zrobić”. WTF! Muszę? Tak, powinnam, bo przepuklina może być niebezpieczna, ale gdybyście tylko widziały sposób i wyraz twarzy, gdy ta lekarka to wypowiadała. Wyszłam zła. Nie otrzymałam wsparcia, a ocenę. Do dziś żałuję, że nie powiedziałam jej, że w taki sposób lekarz nie powinien zwracać się do pacjenta.
I tak sobie dalej żyłam. Widząc swój brzuch, krępując się go, zakładając strój jednoczęściowy na plażę czy basen. Nie należę do osób, które przesadnie dbają o wygląd, ale mój brzuch ewidentnie sprawiał, że sama sobie się nie podobałam. Gdy za namową Rudej zaczęłam regularnie biegać, było źle. Po prostu źle. Rozejście mięśni powoduje, że nie powinno się biegać czy wykonywać niektórych ćwiczeń na brzuch. Po każdym biegu zamiast czuć się lepiej, miałam wrażenie, że jelita wychodzą mi przez pępek, a brzuch wygląda jak w 5 miesiącu ciąży. No i ta skóra… Co Wam będę mówić. Zobaczycie niżej zdjęcia. I tak, wiem, że część z Was powie – mój brzuch wygląda gorzej, mam wielką fałdę po urodzeniu bliźniaków itd. Ale pamiętajcie – nie ważne jest zdanie kogoś. Ważne jest to jak Wy same i jak ja sama czułam się ze swoim ciałem. A czułam się średnio.
Wybrałam się więc w ubiegłym roku do trzeciego chirurga z Poznania – jak szaleć to szaleć. Nie wiem na co liczyłam? Na to, że powie, że wciągnie mi tylko pępek, by tak nie wystawał i puści do domu. Lekarz okazał się super, szczegółowo opowiedział o operacji, co spowodowało, że miałam wizję śmierci podczas narkozy. Lista powikłań, które trzeba wziąć pod uwagę, dochodzenie do siebie po zabiegu… to wszystko mnie sparaliżowało. Po prostu nie chciałam mieć operacji, bo bałam się, że umrę. Serio, wiem, teraz mnie to trochę bawi, ale te myśli: a co z dziećmi, a co ze wszystkim, a jak obudzę się warzywem? Wiecie, nie chciałam umierać. A tylko to czekało mnie w moich wizjach. Pogodziłam się z tym, że mój brzuch już taki będzie.
Smuteczek:(
Tylko ta okropna przepuklina wciąż dawała nieprzyjemne objawy i ból. W końcu całkiem przypadkiem okazało się, że trafiłam na Instagramie na profil dr Darii Charytonowicz z kliniki dr Szczyt-Charytonowicz. Obejrzałam jej zdjęcia z operacji i postanowiłam spontanicznie napisać. Potem poszło już z górki.
Pamiętam do dziś rozmowę z panią Doktor, gdy ta zapytała ‘’czego się pani obawia?”. Tego, że umrę… Pani doktor powiedziała coś co było dla mnie jak objawienie – to ja wykonuję operację i jestem pewna, że jeśli pacjent jest dobrze przygotowany, ryzyko, że coś się wydarzy w trakcie jest małe. A jeśli obawia się pani narkozy, proszę zobaczyć krótki live z naszym anestezjologiem. Ha! To było dla mnie jak wybawienie. Ten live to odpowiedzi na wszystkie moje, nawet najgłupsze pytania – a jak umrę, a jak zwymiotuję, a jak się obudzę w trakcie, a jak, a jak…. Przestałam się bać.
Operacja plastyczna, nawet ta planowana, jest obarczona ryzkiem powikłań. Dlatego wybierając swojego lekarza i miejsce, gdzie ta operacja ma się odbyć wart sprawdzić, jak wyglądają ewentualne „zabezpieczania”. Ja w sumie nie myślałam o tym za dużo, bałam się narkozy. Dr Daria uświadomiła mnie jednak jak ważna jest kwestia opieki nocnej, którą sprawuje lekarz i pielęgniarka, posiadanie przez klinikę banku krwi lub miejsca na oddziale intensywnej terapii. Świadomość bycia przygotowanym na różne scenariusze i kompleksowość opieki od operacji po fizjoterapię i pracę z blizną.
W ciągu 3 miesięcy od wizyty konsultacyjnej miałam już zaplanowany termin operacji na końcówkę kwietnia 2022. Nie mogłam się doczekać. Pierwszy raz czułam taki spokój i pewność, że oddaje się we właściwe ręce. Pierwszy raz rozmawiałam w taki sposób z lekarzem – kobietą, która sama jest mamą, też czasem miewa jelitówki u dzieci, i doskonale rozumie, że my też po ciążach chcemy wyglądać jak dawniej
Zaczęłam więc przygotowania do operacji.
- Zrobiłam komplet badań krwi itd. Między innymi usg powłok brzusznych, by ocenić jak duża jest przepuklina i rozejście. Każda klinika daje pacjentkom taki formularz, gdzie są one wypisane i w jakim terminie należy je wykonać.
- Kupiłam książkę nt. rehabilitacji ciała i blizny po zabiegu.
- Zaczęłam dowiadywać się na co czeka mnie po operacji, bo musicie wiedzieć, że to właśnie ten czas jest najważniejszy.
- Zaplanowałam sobie prace, urlop, opiekę nad dziećmi oraz kupiłam wygodne ubrania i niezbędne środki higieniczne do zmian opatrunków.
Dzień operacji.
Dzień operacji i cały pobyt w klinice wspominam najlepiej. Można powiedzieć – ‘’wakacje”.
Przyjechałam wcześnie rano do kliniki dr Szczyt – Charytonowicz, która zlokalizowana jest na obrzeżach Warszawy, przy ulicy Waflowej 7a. Nie brałam absolutnie nic poza szczoteczką do zębów i swoją pastą + kilkoma kosmetykami, które nakładam na twarz.
Pielęgniarka powiedziała mi swoje imię i zabrała mnie na oddział. Tam umyłam się środkami które są przeznaczone do mycia ciała przed operacją i założyłam śliczną, szarą koszulę nocną, która była dla mnie przygotowana. Czekałam w swoim pokoju na rozmowę z anestezjologiem (pierwsza rozmowa jest telefoniczna – lekarz dzwoni na tydzień przed operacją omawia wyniki badań i wszystko wyjaśnia). Gdy przyszedł, jeszcze raz przedstawił mi plan znieczulenia i uspokoił, że będzie miło. Miał rację – narkoza jest super, wyspałam się jak nigdy wcześniej od początku macierzyństwa!
Następnie dr Daria narysowała mi na brzuchu linie cięcia i byłam już prawie gotowa do operacji. Zanim to nastąpiło, na salę przyszedł jeszcze fizjoterapeuta – Damian Zwoliński. Po co przed operacją?
Po to, by pokazać mi i nauczyć mnie, jak powinnam po operacji wstawać, chodzić, kłaść się itd. To było bardzo ważne i dzięki tej rozmowie i ‘’treningowi”, po operacji od razu zaczęłam śmigać w kontrolowany sposób!
Poprzednie
Następne
Operacja.
Hm, co by tu…
Proszę się rozebrać i położyć na stole operacyjnym. Anestezjolog przykrył mnie bardzo ciepłym kocem, powiedział, że mam pomyśleć o czymś miłym, a on zacznie mnie usypiać podając lek. Nie wdychałam nic przez maskę jak w amerykańskim serialu, lekarstwo popłynęło przez wenflon.
Po operacji.
Obudziłam się ubrana w swoją szarą koszulę, lekko zaspana, ściśnięta pasem na brzuchu. Było mi ciepło i przyjemnie. Zapytałam tyko która godzina i czy wszystko jest ok. Było!
Hurra. Zrobiłam to! Jestem po! 5 lat czekania, wahania się, rozmyślania. A nagle już po wszystkim. Chciałam zobaczyć mój nowy brzuch, ale… zasnęłam Nie czułam bólu – rana nie boli, brzuch też nie. Dopiero w nocy, w momencie gdy niestety zwymiotowałam po narkozie, poczułam napinające się mięśnie brzucha. Oczywiście nie był to dla mnie komfortowy moment, ale zarówno Pani pielęgniarka jak i pan doktor dyżurny wprowadzali atmosferę totalnego spokoju. Trwało to chwilę, dostałam leki i spałam do rana. Niespełna dobę po operacji doktor Daria przyszła ze mną porozmawiać, odpięłam mi pas i pokazała nowy brzuch. Był opuchnięty i wyglądał średnio ładnie, ale był mój. NOWY. I wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, że będzie piękny.
Po wybudzeniu się 🙂
Okazało się, że jednak żyję!
Czas w klinice był super – spędziłam tam dwa dni. Dostałam pyszne śniadania, obiad i kolację, mogłam przecież normalnie jeść. Pielęgniarki zaglądające do mnie były cudownymi kobietami. Życzyłabym nam wszystkim, by w każdym miejscu tak właśnie obchodzono się z pacjentami.
Dobę po operacji skończyły się wakacje – przyszedł fizjoterapeuta i pomógł mi usiąść i wstać. A następnie kazał chodzić. Tak, tak ruch przyspiesza gojenie, a leżenie plackiem cały dzień nie jest wskazane.
Kolejne dni i tygodnie po operacji.
Oczywiście pierwsze dni to nie maraton do Lidla 😉 To chodzenie dosłownie po kilka minut i odpoczynek. Oraz bardzo ważne ćwiczenia przeciwzakrzepowe. Jak to wszystko wyglądało realnie? Opowiem Wam w skrócie i dam kilka rad, jeśli planujecie operację:
- Kijki – ja nie miałam swoich więc pożyczyłam w klinice. Kijki są bardzo pomocne w pierwszych dniach, ponieważ nie boli rana czy brzuch. Bolą plecy, odcinek lędźwiowy. Chodząc trzeba być pochylonym ‘’na babcię” więc przy pochylaniu, warto jest się o coś opierać. Kijki lub krzesło, które można pchać przed sobą itd.
- Leżenie i spanie – przez 2 miesiące tylko na wznak. Dla mnie to nie był problem, ponieważ nigdy nie spalam na brzuchu. Nogi podczas leżenia zawsze powinny być ugięte i leżeć wyżej. Podczas leżenia co godzinę ćwiczenia przeciwzakrzepowe nóg.
- Pończoszki – jeśli tak jak ja macie problemy żylne, to koniecznie pamiętajcie o wizycie przed operacją u flebologa, który potwierdzi, czy możecie poddać się operacji i co dalej. Ja przez chyba 14 dni przyjmowałam zastrzyki przeciwzakrzepowe i chodziłam w pończochach o odpowiednim stopniu kompresji.
Poprzednie
Następne
- Kąpiel – teoretycznie mogłam iść pod prysznic w 2 dobie w szpitalu. Jednak nie odważyłam się. Przy rozpinaniu pasa jest takie uczucie jakby wszystko było luźne i coś może się popsuć. Oczywiście to tylko w mojej głowie Myłam się więc od pasa w dół, potem od pasa w górę i tak przez kilka dni. Potem po prostu rozebrałam się i myłam pod prysznicem codziennie bez żadnych problemów.
- Odpoczynek i powrót do pracy – operacja odbyła się w Warszawie, a ja mieszkam w okolicach Poznania. Nie chciałam wracać do domu, bałam się, że jeśli coś się stanie to będę zbyt daleko. Co mogło się stań? No nic, ale miałam możliwość pozostania u rodziny i tak zrobiłam. 5 dni leżałam więc plackiem u szwagierki, która parzyła mi kawę i gotowała obiadki. Dzięki Aniu! Moja rada? Przynajmniej przez 7-10 dni od operacji miejcie czas TYLKO dla siebie. To czas, kiedy będziecie bardzo zmęczone i obolałe. Nie czas na to, by stać zgarbiona przy garach czy przewijać dziecko. Serio. Decydując się na operację musicie wziąć po uwagę to, by po niej mieć odpowiedni komfort i pomoc przy dzieciach i nie musieć absolutnie nic Wykorzystajcie to, bo zapewne druga taka okazja szybko się nie powtórzy! Po wakacjach w Warszawie wróciłam do domu. Dzieci do szkoły, przedszkola, a ja… do pracy! Śmiało po 2 tygodniach od operacji możecie wrócić do swoich obowiązków. Jedyny zakaz dotyczy podnoszenia ciężkich przedmiotów.
- Pas – po operacji 2 miesiące należy chodzić, spać w specjalnym pasie Voe. Pas dostałam w klinice. Najważniejsze jest to, by odpowiednio nisko go zakładać oraz by brzuch był nim ściśnięty. Nie martwcie się – można oddychać. A nawet trzeba i to bardzo głęboko. Do ćwiczeń oddechowym dostałam specjalny aparacik, podczas wdychania kuki podnosiły się, podczas wydychania opadały. Ważne jest to jak głęboki wdech robimy. Do pasa można się bardzo szybko przyzwyczaić. Pamiętam moment, gdy miałam go już ściągnąć. Robiłam to więc stopniowo. Najpierw na kilka godzin, potem na noc, aż po 3-4 dniach zdjęłam i już nie nosiłam.
Poprzednie
Następne
- Blizny – są dwie – jedna w pępku, a druga długa od kolca biodrowego do kolca. Od początku Magda Suchan, kosmetolożka z Kliniki dr Szczyt – Charytonowicz poinstruowała mnie jak dbać i pielęgnować bliznę – tak by była estetyczna i jak najmniej widoczna. Krem z silikonem i serum z vit C. to podstawa pielęgnacji. Później można dodać np. laser frakcyjny raz w miesiącu, który przebudowuje bliznę, to wszystko pod kontrolą specjalisty.
- Rehabilitacja – po operacji poza ćwiczeniami oddechowymi oraz przeciwzakrzepowymi bardzo ważna jest stopniowa rehabilitacja. Po ściągnięciu szwów codziennie masowałam okolice blizny, a potem także i samą bliznę (zgodnie ze wskazaniami, które otrzymałam od Damiana), a raz w tygodniu miałam również zabiegi u fizjoterapeuty np. fale akustyczne, wszystkie te zabiegi możecie zobaczyć w zapisanym stories na Instagramie.
Co było dla mnie najtrudniejsze?
Nie operacja. Jak napisałam wyżej – to był pikuś. Sen niczym nie przerwany. Żadnego „mammooooooooooooooooooooooooooooooooooo siku!”
Pierwszy miesiąc po operacji był trudny. Przyzwyczajenie się do oszczędnego trybu życia – dla jednych na plus, dla mnie niekoniecznie. Brak aktywności: basen i bieganie poszły w odstawkę. Brak intensywnego ruchu powodował, że czułam się ciężka, ciało puchło, szczególnie brzuch i miałam wrażenie, że już nigdy nie będę aktywna.
Rozmawiając z innymi kobietami po plastyce – miały podobnie. Przychodzi po operacji taki moment załamania: po co mi to było, ale wielka blizna, teraz wcale nie jest lepiej, nic nie mogę robić itd. Ale uwierzcie – to mija, bo rana szybko się goi, obrzęk schodzi, ciało zaczyna wyglądać piękniej, a przede wszystkim po 2 miesiącach można wrócić do aktywności. I jak tak zrobiłam. Stopniowo, po ok. 2 tygodniach przestałam chodzić pochylona, bo prostując się nie czułam już dyskomfortu i ciągnięcia blizny. Przestałam codziennie oglądać brzuch, skupiłam się np. na maszerowaniu ok. 5 km codziennie, by się poruszać, ale nie przemęczać. Po 2 miesiącach wróciłam na basen, jogę oraz do biegania. W sierpniu po 4 m. od operacji zrobiłam swoją pierwszą dyszkę biegnąc z Rudą.
Jak jest teraz?
Mija właśnie 6 miesięcy od operacji. Jak wygląda brzuch? Sami zobaczcie przed i po.
Jeszcze nie jest idealnie, ponieważ: mały obrzęk nad blizną nadal się utrzymuje – no, ale od początku miałam spory obrzęk z powodu gromadzenia się limfy, który stopniowo, z czasem zmniejszał się. Blizna zaczyna być coraz jaśniejsza, mówi się, że do 12 miesięcy ona jeszcze będzie się cały czas zmieniać. Regularnie mam fizjoterapię blizny, sama też ją masuję. Ćwiczę brzuch, by wzmocnić mięśnie i… w końcu patrząc w lustro uśmiecham się do siebie widząc płaski, ładny brzuszek i nowy pępek. To było świetna decyzja! DLA SAMEJ SIEBIE!
Także ten… 😛
Macie jakieś pytania? Chętnie odpowiem!
Ale zanim je zadacie, zobaczcie na czym polega plastyka brzucha na stronie Kliniki:
https://www.drszczyt.pl/zabiegi/chirurgia-plastyczna-sylwetki/plastyka-brzucha
Zobaczcie też przykładowe metamorfozy brzucha u innych osób, które również poddały się operacji w klinice tutaj.
Post powstał przy konsultacji merytorycznej i w ramach współpracy reklamowej z dr Darią Charytonowicz i Kliniką dr Szczyt-Charytonowicz. Zapisując się na konsultację u pani doktor, doszłyśmy do wniosku, że to będzie świetny pomysł – połączyć operację z edukacją młodych mam po porodach. Zależało nam na tym, by pokazać autentycznie moją historię, która dotyka tak wielu z Was po porodach. Czasem wystarczy usłyszeć, przeczytać historię innej kobiety, by przestać się bać i zmienić coś dla siebie. Powodzenia!
Dodaj konto pani doktor Darii Charytonowicz do obserwowanych. Tam więcej wiedzy o operacjach plastycznych:
Smakowało? Nie smakowało? Wyszło? Nie wyszło? A może chcesz napisać na inny temat? Podziel się słowem komentarza i zdjeciem.
Komentarze (0)